sobota, 14 sierpnia 2010




Zasłużony, niewątpliwie, obywatel Auronzo di Cadore - nie podano jego nazwiska.

































Ali i (F)Lorence - wymawia się jak Florence, ale bez F.(nie mam pojęcia jak to zapisać) - wyruszyli z dzieciakami w podróż po Europie. Jedni z niewielu Francuzów mówiących po angielsku, których zdarzyło mi się spotkać.




Niby zwykła budka ze stosikiem drewna a jakie to ładne...















Z przymusu oglądamy wszystko z dołu. Niebrzydko, prawda?


Widok z północnych stoków Marmaroli (poniżej Biv. Tiziano) na Cadini di Misurina, Tre Cime i masyw Popera.














































Widok z doliny D' Ansiei - Tre Cime, Croda dei Toni, Monte Popera.
















Marmarole
















Cadini di Misurina.

















Tre Cime w głębi doliny Marzon.

piątek, 13 sierpnia 2010


Dobry Człowiek z Santo Stefano.
Jego dziadek ukrywał w czasie wojny polskiego dezertera z niemieckiej armii. Piękną historią i butelką wina osłodził nam gorycz po awarii Teresowego wiązadła. Przy okazji obiecany apel do wszystkich: zajeżdżajcie na kemping w Santo Stefano!




















































Torkarspitze i Monte Chiadenis widziane z południa (tak na 70% ;)))


Cimasappada i to co wokół.
Chciałbym, żeby Zakopane wyglądało choć w części jak ta wioska. Niby nic szczególnego, ale klimat zdecydowanie inny.


Dobry Człowiek z Udine - podwiózł, wskazał miejsce na rozbicie namiotu i szlak najbardziej godny uwagi.



Należało nam się piwo. A Hohe Warte ma "picture" z drugiej strony.





































Pod opieką Św. Bernarda czuję się pewniej, żeby nie powiedzieć: butnie!





















Na wschodzie już majaczą Dolomity
W dole Colina.
Dosuszanie po wielkich deszczach. Idziemy na polentę do schroniska Marinelli. Jak widać, mam teraz towarzystwo, więc "zdobywanie" schodzi na dalszy plan. Na pierwszym będzie "smakowanie" i "chłonięcie", co dobre jest, jako rzekł Pan ;)

W tle Hohe Warte od południa.


Od Sella di Aip do Plockenpass;
w międzyczasie ponad doba w deszczu, 20 godzin w namiocie gdzieś na 2 tys. m. Ale wciąż w towarzystwie krów, czasem kóz.